niedziela, 12 sierpnia 2018

Pustułka

  Prawie rok przerwy, milion zmian i dwa miliony zaległych recenzji. Wracam!

   Od dawna uwielbiam Kasię za cykl "Kwiat Paproci", zatem to była kwestia czasu, jak tylko sięgnę po jej debiut kryminalny. I stało się, tak bardzo czekałam na premierę "Przesilenia", że w tym oczekiwaniu przeczytałam "Pustułkę". Był to czas, kiedy miałam spory zastój czytelniczy, więc ogromne nadzieje kładłam w tej powieści. Czy jakkolwiek pomogła? Zdecydowanie!

   Na odciętej od świata wyspie zbiera się cała, upiornie bogata rodzina , która tak naprawdę się szczerze nienawidzi. Szaleje sztorm, są odcięci od świata. Niby nic szczególnego, ale po kolei zaczynają ginąć ludzie. Niemalże każda śmierć jest pozorowana na wypadek, jednak ślady jasno wskazują na morderstwa, a na jaw wychodzi mroczna, rodzinna tajemnica. Napięcie towarzyszące bohaterom jest wręcz namacalne, aczkolwiek nie przytłaczające. Cała intryga jest skonstruowana naprawdę świetnie, wskazówki rozsiane są po całej książce- zabieg godny Agathy Christie. Zakończenie- zaskakujące. Co prawda, zabójcę częściowo przewidziałam, ale i tak byłam w szoku. Naprawdę dobra książka, postacie fajnie skonstruowane, język przystępny. Bardzo spodobał mi się dość szczegółowy opis choroby afektywnej dwubiegunowej, lub jak ktoś woli- zaburzenia maniakalno- depresyjnego.

   Powieść okazała się świetna na przerwanie zastoju czytelniczego, bardzo mi się podobała i uważam ją za naprawdę godną uwagi. Pojawiały się i dość makabryczne opisy, ale bez przesady, nadal w dobrym smaku. Książka nie należy do ciężkich kryminałów, nie jest też mistrzostwem gatunku, aczkolwiek na mnie wywarła naprawdę pozytywne wrażenie. Obawiam się jednak, że osoby, które czytają same mocne powieści z gatunku, mogą być trochę zawiedzeni, ale mnie osobiście ten zabieg nie przeszkadzał, choć również lubuję się w latających po ścianach wnętrznościach, uciętych głowach i psychopatycznych mordercach, którzy nie cofną się przed niczym. Niemniej, bardzo polecam.