niedziela, 6 listopada 2016

Tylko martwi nie kłamią

  Druga książka Katarzyny Bondy, która wpadła w moje łapki.

 "Tylko martwi nie kłamią" jest drugim tomem serii z Hubertem Mayerem, psychologiem śledczym. Pierwszym tomem, "Sprawą Niny Frank" byłam oczarowana, zatem po tej części także spodziewałam się wiele. Czy się zawiodłam? O tym za chwilę.

   Na wstępie zacznę od tego, że treść tej książki uzupełniła niedopowiedzenia z poprzedniej, co pozwoliło mi bardziej docenić "Sprawę Niny Frank" i utwierdziło mnie w przekonaniu, że aby być w pełni nimi zachwyconym, trzeba przeczytać wszystkie. Najbardziej ucieszyłam się z wyjaśnienia (choć niedosłownego) zakończenia wyżej wspomnianej powieści, które skrytykowałam w recenzji o tejże książce. Konkretnie chodzi mi o ukazanie zdarzeń w alternatywnej rzeczywistości, co było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Teraz na szczęście jest inaczej.
  Co do akcji- pierwsze kilkadzieścia stron dotyczących miejsca zbrodni, znalezienia ciała i całej procedury z tym związanej, w których poznajemy prokurator Weronikę Rudy i podinspektora Waldemara Szerszenia, którzy się ze sobą przekomarzają, nie wciągnęły mnie. Może dlatego, że nie było tam Mayera... Który jednak wreszcie się pojawił i sprawił dość komiczne wrażenie swoim ubiorem. Na wstępie zagiął panią prokurator, na której zrobił ogromne wrażenie, jednak okazało się, że Hubert nosi obrączkę, co zmieniło nastawienie Weroniki z przyjaznego na wrogie i zimne. I chyba właśnie dlatego tak bardzo ją polubiłam. Pani Bonda opisując przebieg znajomości tych dwóch postaci, mocno zabawiła się moimi emocjami. Kiedy już byłam pewna tego, jak teraz potoczą się ich losy, czy się do siebie zbliżą, czy nie- autorka zbijała mnie z tropu. Podobnie było z poszukiwaniem mordercy śmieciowego barona. Kiedy już byłam pewna, kto nim jest, na sprawę były rzucane zupełnie nowe światła i ta osoba przestawała pasować. Aby było jeszcze weselej, uwierzyłam mordercom z obydwu spraw, że są niewinni, bo dlaczego nie. Przecież na pewno się nie mylę! Byłam z siebie dumna, że tak szybko rozwiązałam tę zagadkę, że tak wszystko sobie ładnie poukładałam. A tu taka niespodzianka... A o jakich mordercach mowa?
1. Sylwester 1990-1991 r. zabójstwo bardzo bogatego Żyda na tle rabunkowym.
2. Majówka 2008 r. zabójstwo właściciela ogromnej, międzynarodowej korporacji zajmującej się śmieciami z POZOROWANYM tłem rabunkowym.
Co zatem było tym prawdziwym motywem? Kim był ów śmieciowy baron? Co miał na sumieniu? Co go łączy ze sprawą śmierci Żyda sprzed siedemnastu lat? Dlaczego obu zabójstw dokonano w tym samym lokalu? I co ma z tym wszystkim wspólnego dwudziestodolarówka? Wraz z przebiegiem śledztwa utwierdzamy się w przekonaniu, że tylko martwi nie kłamią, a żywi często przybierają maskę, chcąc zataić prawdę.
  Wiele zaskakujących zwrotów akcji, wiele szczegółów z życia bohaterów. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej zbliżałam się do Weroniki, jednocześnie coraz lepiej rozumiejąc Mayera i coraz bardziej lubiąc Szerszenia. Jednak każde z nich zdenerwowało mnie przynajmniej raz, co sprawiło, że wydają się jeszcze bardziej realni. Bo przecież nikt nie jest kryształowy. Bardzo spodobał mi się także opis Śląska i ukazania jego warstw, różnorodności. Podobało mi się wplatanie gwary śląskiej w wypowiedzi, co dodawało autentyczności całości. Ogromny plus za to. Jednak pani Kasia wprowadziła też pewien manewr, który bardzo mi się nie podobał, a mianowicie- zakończenie. Nie tak wyobrażałam sobie koniec tego etapu w życiu bohaterów. Nie tak wyobrażałam sobie ich dalsze losy.

  Jak zatem oceniam? Wysoko. Nawet bardzo. I już teraz wiem, że po lekturze "Florystki", ostatniej części będę bardzo tęsknić za Mayerem i jego chłodem, jego rozterkami i uwielbieniem do piegów. Mimo, że zakończenie zagrało mi na emocjach, że mam kilkudniowego "książkowego kaca" i nie jestem wstanie zacząć żadnej nowej książki, to jestem pod pozytywnym wrażeniem. Dostajemy tutaj wachlarz rozbudowanych psychologicznie postaci, które grają z nami w swoją grę i nie możemy być w 100% pewni ich kolejnego kroku. W zasadzie, to niczego nie możemy być pewni. Nie możemy im ufać. Możemy jedynie chłonąć każde słowo i z wypiekami na twarzy i sercem w gardle czekać, co będzie dalej.

2 komentarze:

  1. Ładna i składna recenzja, zachęciłaś mnie do rozpoczęcia przygody związanej z zanurzeniem się w świat kryminałów.

    OdpowiedzUsuń