piątek, 8 lipca 2016

Porwanie

  Czas na moją mistrzynię!

   "Porwanie" było kilka lat temu moim pierwszym spotkaniem z autorką. I od tego spotkania rozpoczęła się ogromna miłość. Po czasie i przeczytaniu także jej wcześniejszych książek, szczególnie tych pierwszych, mam porównanie. I tak, uważam, że te najwcześniejsze powieści są najlepsze. Jednak... Jednak "Porwanie" jest inne. Jest równie dobre, jak poprzedniczki z wcześniejszych dekad. I nie jest to kwestia tylko sentymentu.
   Wyobraźcie sobie, że siedzicie we własnym salonie, we własnym domu, gracie w brydża ze starymi znajomymi, a nagle drzwiami i oknami wpadają antyterroryści twierdząc, że jest tu przetrzymywana osoba, która tak naprawdę nie istnieje, bo to Wasz pseudonim literacki... Sprawa nie jest jasna, lecz bardzo podejrzana. Ostatecznie Wy wraz z przyjaciółmi oraz dwoma przedstawicielami służb mundurowych po cywilu, spędzacie długie godziny przy stole zasypanym kartami, jecie wykwintne potrawy pokroju odgrzewanych mielonych oraz ogromnych ilości pierogów i spożywacie wszelakie napoje wysokoprocentowe, wytężając umysł w tej sprawie. Porywacze dzwonią z żądaniem okupu za Joannę Chmielewską grożąc, że odetną jej ucho, choć Joanna odebrała telefon... Kto zatem porwał kogo i dlaczego? Dialog z porywaczem o sałatce owocowej- mistrzostwo absolutne. Z biegiem czasu, dowiadujemy się kolejnych faktów, powiązań i od krawcowej, że Leszczyńska ma krótkie nóżki... Całe szczęście, jest także młoda Natalka Komarzewska, która jako nastolatka była bardzo wścibska i widziała jedną taką i jednym takim i doskonale pamięta szczegóły. Paweł ma brata przykutego do kaloryfera, czarnowłosa przyjaciółka Joanny z płomiennym charakterem lata za takim jednym, a inny palant za nią... I jeszcze jest Bolcio Skoczygaj, co pięknie zaczyna i nie kończy! Jak zwykle u mojej mistrzyni- plejada niebanalnych, wyrazistych postaci, które bawią do łez. Książka momentami zaskakująca i przez cały czas równie zabawna. Obfitująca w pomyłki i genialne pomysły bohaterów. Rewelacja!

  Jakiś czas temu wróciłam do niej, aby sprawdzić, czy nadal bawi tak samo. I wiecie co? Bawi nawet bardziej! Czytałam wiele niepochlebnych opinii, że mało Chmielewskiej w Chmielewskiej i tak dalej i tak dalej. Ale jak dla mnie, to bzdura. Kocham tę książkę i z całkowicie czyściutkim sumieniem polecam każdemu, nawet tym, którzy z kryminałami nie są za pan brat. Oto idealna okazja, aby podać sobie obie ręce, głowę, a nawet nogi. Nawet, jeśli krótkie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz